Bohaterowie i Złoczyńcy DC, tom 74 - Superman: Próby Supersynów. Recenzja:
5 czerwca swoją premierę miał 74 już tom z kolekcji Bohaterowie i Złoczyńcy DC, tym razem Hachatte zabiera nas do jednej z nowszych historii, mianowicie z ery Rebith, u nas zwanego jako Odrodzenie. Witamy się z Supermanem w ramach jego serii spod pióra Petera Tomasiego. Tom dokładnie mówiąc zawiera zeszyty Superman #7-13, co za tym idzie jest to drugi trejd. Czy zaten warto mimo wszystko zapoznać się z tym tomem? Dziś postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
Warto zaznaczyć, że tom ten, jak sam tytuł wskazuje w głównej mierze skupia się na tytułowych Supersynach, czyli Jonie Kencie i Damianie Wayne'ie. Jest więc to drugie zetknie się się z tymi bohaterami w tej kolekcji, w 54 tomie dostaliśmy solowy tom "Supersynowie: Kiedy dorosnę" który zawierał zeszyty Super Sons #1-5 i Super Sons Annual #1. Tamten album dział się później niż ten który recenzuje dziś, co za tym idzie wpierw dostaliśmy sequel a dopiero teraz początek i pierwsze spotkanie dwójki synów Batmana i Supermana...
Ale wracając do samego komiksu. Tomasi i Gleason są scenarzystami bardzo dobrymi, przyznaję, że do tej pory nie miałem z nimi większej styczności, lecz znam ich dzieła i na pewno kiedyś sięgnę do nich, zaczynając komiks przede wszystkim uderzyła we mnie ta lekka atmosfera, komiks nie stara się być pompatyczną historią a stawia na zbiór historii gdzie czuć ten spokojny klimat, nawet późniejsze historie, które mają swoistą akcje nadal czytało mi się to rewelacyjnie, nie czułem znużenia ani niczego co mogło zwiastować przerost formy nad treścią, relacja Damiana i Jona i to jak obserwują ich Bruce i Clark jako troskliwi ojcowie jest naprawdę świetne, i chylę czoła Tomasiemu i Gleasonowi za to jak udało mu się połączyć mimo wszystko wartką akcje z tak klimatycznymi momentami które powodują uśmiech na twarzy. Bo właśnie to jest dla mnie Superman, pełna optymizmu postać z kochającą rodziną przy swoim boku.
Za warstwę wizualną w tym tomie odpowiada aż trójka rysowników, Jorge Jiménez może być wam bardzo dobrze znany z Batmana, czy wcześniej wspominanych Supersynów. Sam uwielbiam jego kreskę i mimo faktu, że rysował on tylko jeden zeszyt w tym tomu wspominam ją bardzo dobrze pod kątem rysunków. Jest ona może czasami dość bajkowa, lecz w tym konkretnym zeszycie pasowało to jak ulał. Kreskę Douga Mahnke'a uważam za szczerze mówiąc dobrą, ale nie wyróżnia się ona niczym szczególnym co spowodowało by mój zachwyt, tak samo jak rysunki Gleasona. Warstwa wizualna w tym tomie jest dobra, nie kłuje ona w oczy, jest typową współczesną kreską jakich wiele, no może oprócz Jiméneza, jego rysunki są po prostu piękne i cieszyły oko.
Reasumując, tom ten jest warty zakupu, oczywiście dla tych którzy w swojej kolekcji nie posiadają go w wydaniu Egmontu, w 2017r ukazał się on pod tytułem Pierwsze próby Superboya, zawartość była identyczna, więc wydanie jest Hachatte jest dublem, ale oczywiście ma dodatki które wydanie Egmontu nie ma. W kolekcji również pojawi się pierwszy trejd tej serii, więc możecie się wstrzymać z kupieniem wydania Egmontu jeśli chcecie poznać wcześniejsze historie. W oczekiwaniu zachęcam do kupienia 54 tomu, będzie on przyjemną kontynuacją po tych historiach, sam bawiłem się świetnie czytając go wokół premiery w kolekcji, chętnie powtórzę go teraz!
A z zapowiedzi w najbliższym czasie dwie perełki i nowości na naszym rynku, na Teen Titans już ostrze sobie ząbki, czeka nas 292 stron bodaj najlepszej interpretacji ten grupy czyli run Wolfmana z rysunkami legendarnego Péreza, bardzo cieszę się, że wreszcie dostaniemy tą historię po polsku. Później Batgirl spod pióra Simone, okres New 52, jeden z moich ulubionych, słyszałem dużo dobrego o tym runie, dlatego miło będzie przeczytać jego część po polsku, Egmont tą serię pominął, Hachatte to nadrabia! Oba te tomy bardzo chętnie zrecenzuję na blogu!
Komentarze
Prześlij komentarz